Anna Maria Mydlarska, Twórca filmów dokumentalnych
Doświadczałam tego wszystkiego, począwszy od strajku w 1980 roku. Doświadczyłam tego osobiście, widząc na własne oczy i słysząc to wszystko w bardzo szczególny sposób, ponieważ byłam tłumaczem Lecha Wałęsy.
W 1979 roku, rok przed powstaniem Solidarności, byłam studentką. Jednym z ważnych czynników ruchu Solidarności była jedność ludzi pochodzących z różnych środowisk. Moja rodzina była doskonałym przykładem polskiej inteligencji, bo oboje moi rodzice byli profesorami uniwersyteckimi. Wielu ludzi z uniwersytetu, zarówno studentów, jak i młodych pracowników naukowych, natychmiast zaangażowało się w ten ruch. Ale również należy podkreślić, że od początku istnienia opozycji w Polsce istniało ogromne poparcie ze strony najstarszych pokoleń. Ludzie po osiemdziesiątce, którzy byli ważni w życiu przedwojennej Polski, byli zdecydowanymi zwolennikami opozycji i dość często starali się chronić młodzież zaangażowaną w ruch. Strajki rozpoczęły się w wielkich zakładach przemysłowych, takich jak kopalnie i stocznie, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że od początku strajkujący mieli poparcie intelektualistów. Ta jedność spowodowała wielką zmianę.
Pierwszą ważną rzeczą dotyczącą Wałęsy jako lidera było to, że postanowił wpuścić intelektualistów do strajkującej stoczni i postanowił, że powinni oni zostać doradcami. Delegacja intelektualistów z Warszawy przyjechała do Gdańska z listem poparcia dla ruchu. Złożyli swoje podpisy, ale Wałęsa zapytał ich, co mogą zrobić praktycznie i powiedział, że powinni stworzyć komitet, który będzie doradzał Solidarności i że jest to bardzo ważne. Dwóch liderów tej Grupy Ekspertów, Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki, stało się bardzo ważnymi ludźmi Solidarności. Strajk 1980 roku był nie tylko protestem samych robotników, ale też protestem całego narodu.
W czerwcu 1979 roku po raz pierwszy odwiedził Polskę Jan Paweł II. Swoją wizytę rozpoczął słowami: "Nie lękajcie się". Ludzie bardzo mocno wzięli to przesłanie do serca. Wałęsa powiedział później, że w latach siedemdziesiątych były tylko małe grupy ludzi chętnych do działania i chcących zaryzykować wszystko, by stać się częścią opozycji. Półtora roku później nie działał mądrzej, nie miał więcej pieniędzy, ale jakoś zamiast 10 osób miał 10 milionów chętnych do działania, a to ogromna różnica. Uczucie nadziei, które Papież dał narodowi, było bardzo ważnym czynnikiem.
Sierpień 1980 roku był dla wielu ludzi, w tym także dla mnie, przełomowy. Mój mąż zadzwonił do mnie do domu i powiedział, że strajk się rozpoczął i że muszę go zobaczyć. Nie rozumiałam, dlaczego powinnam to zobaczyć, a mój mąż powiedział mi, że nie może tego wyjaśnić. "Wystarczy pojechać pociągiem do Gdańska i wysiąść na przystanku w Stoczni Gdańskiej i przejść całą drogę do centrum miasta, od Bramy 3 do Bramy 2. Wystarczy przejść się wzdłuż murów stoczni a zrozumiesz wszystko". Poszłam więc i przeszłam wzdłuż murów stoczni i natychmiast zrozumiałam uczucie, niesamowitą falę entuzjazmu i uniesienia narodu, który naprawdę ma nadzieję na znacznie więcej niż odważał się do tej pory wyrazić.
Po raz pierwszy usłyszałam, jak Wałęsa mówił z bramy. Ilość osób przybywających z miasta na wsparcie strajkujących była ogromna. Stały tam tysiące ludzi, a potem wracali. Wielu z nich nie stało tylko po to, żeby poprzeć protest, ale przynosiło rzeczy, które były niezbędne dla ruchu. Jeden z poetów powiedział, że wszyscy przynosili to, co uważali za najlepsze, co mogliby przynieść. Pierwszą rzeczą, którą przywiozłam do stoczni, był papier. Nie mieli papieru, bo wtedy nie był sprzedawany na otwartym rynku. Tylko ludzie, którzy byli pisarzami, dziennikarzami czy naukowcami, otrzymywali pozwolenie na zakup papieru do maszyn do pisania. Ponieważ moja matka wykładała na uniwersytecie, miała kilka ryz papieru w domu, więc przyniosłam papier, bo strajkujący robotnicy o niego prosili. Oczywiście potrzebowali jedzenia. Miejscowi rolnicy przywozili całe samochody wypełnione jedzeniem, a niektóre starsze panie przynosiły tylko jedną torebkę. Wszyscy przynosili coś na miarę własnych możliwości. To był niesamowity moment i bardzo szybko próbowałam włączyć się w bardziej konkretny sposób.
Kilka dni później byłam delegatem Solidarności w moim teatrze (tam dostałam pierwszą pracę po studiach). Wstąpiłam do ruchu w pierwszych dniach września 1980 roku i byłam delegatem na tych pierwszych spotkaniach, na których powstawała Solidarność. Jednak kilka miesięcy później zdecydowałam, że ważniejsza będzie praca w strukturach "Solidarności", dołączyłam do redakcji Biuletynu „Solidarność."
Byłam też zaangażowana w przygotowania do regionalnego, a potem krajowego Zjazdu Solidarności. Podczas zjazdu regionalnego pani Maria Komorowska, kierująca biurem tłumaczy, poprosiła mnie o tłumaczenie wywiadu Lecha Wałęsy. Był czerwiec 1981 i wtedy zaczęłam tłumaczyć wywiady Lech Wałęsy.
Kiedy po raz pierwszy spotkałam Wałęsę, stał w dużej grupie ludzi, którzy podawali mu jego zdjęcia, a on podpisywał się na nich i rozdawał. Dał mi takie zdjęcie z autografem, a ja powiedziałam, że nie dawałam mu zdjęcia do podpisania. Odpowiedział: „jestem jak Robin Hood, zabieram tym którzy mają i daję tym, którzy nie mają”. Byłam naprawdę pod wrażeniem tego pierwszego spotkania, które pokazywało przyjazne nastawienie Wałęsy do ludzi i łatwość szybkiego reagowania. Był od początku bardzo błyskotliwy. Inną ważną cechą Wałęsy była zdolność do jednoczenia ludzi i sprawiania, że zachowywali się jakby byli lepsi ot tego, jacy byli naprawdę. Wydobywanie z ludzi tego, co w nich było najlepsze. To był niezwykły dar ułatwiający życie w trudnych czasach.
Sierpień 1980 był pełen euforii. Ludzie czuli się wolni, choć nic jeszcze się nie zmieniło, nie zapadły żadne decyzje. Uczucie wolności ogarnęło wszystkich. Miałam wówczas dwoje małych dzieci i nie było w sklepach niczego podczas strajku, bo ludzie zajmujący się dystrybucja żywności też strajkowali więc to Wałęsa musiał decydować co będą sprzedawać i rozwozić do sklepów. Na początku Gdańsk był odcięty od reszty kraju. Rząd odciął także linie telefoniczne i zatrzymał pociągi, by nie przyjeżdżały do Gdańska. Zdecydowano, że tylko chleb, masło i mleko będą rozprowadzane do sklepów i tworzyły się ogromne kolejki. Wtedy grupa ludzi z biało-czerwonymi opaskami Solidarności wchodziła do sklepu i wnosiła to, co było do sprzedania. I ludzie w kolejce byli zachwyceni. Byli zachwyceni stojąc w kolejce, zachwyceni, że przyszli przedstawiciele strajkującej Solidarności i bili im brawo. To było zupełnie inne podejście niż to, co mogliśmy obserwować wcześniej w podobnych sytuacjach, gdy braki na rynku były powszechne. Nastroje były pokojowe i towarzyszył temu jeszcze całkowity zakaz sprzedaży alkoholu przez cały Sierpień. W społeczeństwie słynącym z picia nagle ludzie przestali pić i świętowali brak picia, bo to Solidarność zdecydowała, że ma być prohibicja. Ludzie zachowywali się tak, jakby to była wielka przyjemność. Kiedy nie chodziły tramwaje prywatne auta zatrzymywały się i zabierały każdego, kto potrzebował podwiezienia. Sąsiedzi pytali się nawzajem czy ktoś potrzebuje pomocy, i dbali o rodziny strajkujących w stoczni robotników.
Dawna sala spotkań Solidarności, Stocznia Gdańska
Na spotkaniach Solidarności toczyły się niekończące się dyskusje. Ustalono, że każdy ma prawo się wypowiadać na spotkaniach w zakładzie pracy, powiedzieć co on lub ona myśli i że każda opinia i pogląd się liczy. Dlatego spotkania były bardzo długie, bo każdy głos był ważny. Był to taki wybuch demokracji w niedemokratycznym społeczeństwie, że wywoływało to jednocześnie euforię i absolutna konieczność wypowiedzenia się.
Telewizyjna komórka Solidarności powstała jako TV BIPS (Telewizja Biura Informacji Prasowej Solidarności) później stała się znana jako Video Studio Gdańsk. Pierwszą kamerę podarował nam amerykański związek zawodowy AFL CIO podczas pierwszego Krajowego Zjazdu Delegatów Solidarności jesienią 1981. Proces przekazywania kamery trwał kilka miesięcy i otrzymaliśmy ją zaledwie kilka tygodni przez wprowadzeniem stanu wojennego. Byłam jednym z tłumaczy podczas I Zjazdu Solidarności, na którym Lech Wałęsa został wybrany przewodniczącym. Tłumaczyłam jego wywiady dla wielu dziennikarzy podczas I Zjazdu.
Wałęsa został zatrzymany już pierwszego dnia stanu wojennego. Jego uwięzienie trwało niemal rok. Jeździłam wówczas z dziennikarzami zagranicznymi na spotkania z niektórymi ukrywającymi się działaczami albo na uroczystości rocznicowe, czy msze, które były organizowane podczas stanu wojennego. Przez pierwsze trzy miesiące stanu wojennego chodziłam stale ze szczoteczką do zębów, małym ręcznikiem i mydłem, o które było wówczas bardzo trudno. Było bardzo trudno zdobyć mydło czy proszek do prania. Nosiłam to wszystko w torebce na wypadek aresztowania. Zaczęło się ukazywać podziemne pismo drukowane wydawane przez chłopców z biura tłumaczy i kolportowałam je. Wkrótce zostali aresztowani. A wtedy ktoś przekazał tę wiadomość mojej mamie, która miała w pamięci swoje konspiracyjne doświadczenia z II wojny światowej i spaliła część mojego prywatnego archiwum. Żadna milicja jednak nie przyszła przeszukać mieszkania, co dowodzi, że chłopcy o mnie nie powiedzieli. Być może uniknęłam przesłuchania czy aresztowania dlatego, że siostra mojego męża o tym samym nazwisku i podobnie brzmiącym imieniu, urodzona w tym samym roku wyjechała w 1981 do Niemiec. Mogli więc przypuszczać, że wyemigrowałam, ale nie wiem tego na pewno. Pewnego dnia spotkałam dziewczynę z biura tłumaczy, wyglądała bardzo źle, jakby była chora. Zapytałam co się stało, a ona powiedziała mi, że „oni” po nią nie przyszli, nikt jej nie aresztował i teraz może inni uważają ją za szpiega. Wtedy przestałam nosić przy sobie ręcznik, mydło i szczoteczkę, bo uznałam, że strach przed aresztowaniem jest bardziej niszczący niż samo możliwe aresztowanie.
Jedną z najbardziej spektakularnych rzeczy jakie zrobiłam było przywiezienie Kurta Vonneguta i Williama Styrona z Warszawy do Gdańska na spotkanie z Wałęsą. Było to prawdopodobnie wiosną 1983, W Warszawie miałam się z nimi spotkać w wydawnictwie, ale mój samolot był spóźniony i całe konspiracyjny plan zawiódł. Wiedziałam tylko, że Vonnegut i Styron są w Warszawie i ja mam ich odnaleźć. Pomyślałam i stwierdziłam, że najlepszym hotelem w Warszawie jest Hotel Victoria, poszłam i spytałam w recepcji o Kurta Vonneguta. Powiedzieli mi, że jest w swoim pokoju. Poszłam tam, choć byłam naprawdę pełna obaw, bo byłam przekonana, że jego pokój jest na podsłuchu. Weszłam, Vonnegut spojrzał na mnie i powiedział „gdański łącznik”. Wszystko stało się jasne.
Przywiozłam ich do Gdańska z Warszawy taksówką. Spędziłam z nimi wiele godzin w tej podróży, cały czas rozmawiając. Przed naszym wyjazdem do Gdańska odwiedziliśmy Ambasadora USA Johna R. Daviesa Jr. W jego prywatnej willi w Warszawie, gdzie odbyło się wielkie przyjęcie. To przyjęcie było dość szokującym wydarzeniem, bo wszystkie ważne postaci opozycji warszawskiej były tam wraz Vonnegutem i Styronem. Kupowali oni filmy od filmowców i książki od pisarzy, aby móc pomagać w publikacji książek i prezentacji filmów zagranicą, wspierali w ten sposób kulturę niezależną. Służba bezpieczeństwa musiała to zauważyć, bo w willi było niemal sto osób, ale sądzę, że nie wiedzieli o naszej podróży, bo nie byliśmy śledzeni na drodze do Gdańska. Zapewne nie sądzili, że weźmiemy taksówkę na tak długą trasę.
Wkrótce po upadku muru, w styczniu 1990 uczestniczyłam w dziennikarskich szkoleniach organizowanych przez Know How Fund i rząd Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii. Byłam w pierwszej grupie dziennikarzy, która pojechała na to szkolenie. Zaczęliśmy w Walii w Thompson Foundation, a potem mieliśmy praktyki w wybranych przez nas mediach. Ja wybrałam londyńskie BBC i program kulturalny The Late Show. Zaraz po powrocie znalazłam pracę w Telewizji Polskiej, ale dostałam zaproszenie do Ameryki, by wykładać na Uniwesytecie Drake o przejściu do demokracji w Polsce.
Cała nasza rodzina pojechała do Iowa i mój mąż również prowadził zajęcia ze studentami Na Drake Universtity, na Wydziale Sztuki. Po naszym powrocie do Polski ze Stanów zaczęłam realizować własne filmy dokumentalne, w tym i filmy o Solidarności. Pracowałam dla Telewizji Polskiej i Video Studio Gdańsk. Zaczęłam znowu przeprowadzać wywiady z Lechem Wałęsą i innymi liderami Solidarności. W 2008 powstała nasza instytucja, Europejskie Centrum Solidarności. Rozpoczęłam filmowy projekt NOTACJE ECS polegający na realizacji długich wywiadów biograficznych z osobami związanymi z Solidarnością i włączyłam do tej kolekcji także wywiady które zrealizowałam wcześniej. Mamy teraz w kolekcji ponad 1400 wywiadów filmowych - notacji i kontynuujemy ten projekt.
Ta rozmowa była prowadzona w języku angielskim
Fotos: Janeil Engelstad